Mały obrazek i Tri-X kontra
cyfra
tekst i copyrights: Mike Johnston
tłumaczenie: Łukasz
Kasperczyk
do strony głównej
2003-10-12
Wieści z frontu i przeprosiny
Zacznę od przeprosin skierowanych do osób, które zamówiły moją książkę
Fotograf empiryczny. Obawiam się, że niestety wciąż nie została ona
wydrukowana i tym samym nie mogę jej wysłać. Zanim zacząłem ten projekt,
ostrzegano mnie, że zawsze warto mieć już wydrukowane egzemplarze, nim
zacznie się je sprzedawać. Jak zwykle nie posłuchałem, a powinienem był. Nie
przyszło mi do głowy, że to może trwać tak długo.
Na szczęście zbliża się chwila, kiedy wydawca wydrze z moich rąk skończone
pliki, które w końcu trafią do drukarni. Liczę, że będę mógł wysłać książki
jesienią, a na pewno przed Gwiazdką.
Przepraszam, że musieliście tyle czekać i błagam - nie myślcie, że zwiałem
gdzieś z waszą forsą i ukrywam się na małej tropikalnej wysepce, która z
nikim nie ma umowy o ekstradycję. Zapewniam, że cały czas siedzę w Wisconsin
po uszy w robocie i że każdy dostanie swój egzemplarz z autografem. W końcu.
Jeszcze raz przepraszam za opóźnienie.
(Z drugiej strony prace nad moją drugą książką idą świetnie. The Lens
Image and the Light-Tight Box będzie zbiorem wszystkich moich tekstów o
aparatach, różnych formatach fotograficznych i obiektywach.)
Responsywność
W odpowiedzi na zeszłotygodniowy felieton (Spytaj
Fotografa Niedzielnego ) David
V. Zadał mi następujące pytanie:
Chciałbym przerzucić się na "cyfrę". Chętnie nawet kupiłbym Sony F-828,
kiedy tylko trafi do sklepów.
Ale nie potrafię przebrnąć przez wszystkie menu i tym podobne przeszkody,
które można napotkać przy obsłudze cyfrówek. Kilka razy próbowałem z różnymi
modelami, ale za każdym razem, kiedy już udało mi się wszystko odpowiednio
ustawić, traciłem "jedność z obrazem" (albo zmieniło się światło, skończył
pocałunek, itp.).
W tej chwili używam całkowicie manualnego aparatu i trzech obiektywów. Nic
prostszego.
Wiem, że kiedyś miałeś "słabość" do szkieł Contaxa i Tri-X'a.
Uważasz, że twoja fotografia (jej artystyczne a nie sprzętowe oblicze) ma
się lepiej, kiedy fotografujesz Sony 707 czy Contaxem na filmie?
Czuję, że nie używając cyfry coś tracę, ale trochę się obawiam ograniczenia
rozdzielczością matrycy.
Od razu mówię - nie boję się nowych technologii. Jestem grafikiem i na co
dzień używam Maca G4 i Epsona 2200.
Davidzie,
Po pierwsze robienie zdjęć cyfrówką jest dla fotografa tym, czym dla dzieci
słodycze. To fotografia bezpieczna i bezbolesna. Natychmiastowa satysfakcja
z możliwością ogromnej kontroli (przynajmniej teoretycznie). Krótko mówiąc -
świetna sprawa.
Fotka zrobiona Sony F-707, z ręki na f/2. Spróbujcie czegoś
takiego ze swoją Velvią.
Przez wiele lat zachęcałem ludzi, żeby ćwiczyli obsługę swoich
aparatów - żeby się do nich przyzwyczaili, poznali wszystkie funkcje,
"wyczuli" kamerę tak, by stała się przedłużeniem ręki i oka. Z dzisiejszymi
cyfrówkami jest znacznie trudniej niż z aparatami na film, choć i te od paru
dekad stają się coraz bardziej skomplikowane. Myślę jednak, że kiedy kupisz
sobie cyfrę, z czasem przyzwyczaisz się do menu.
Nauczysz się, jakie ustawienia najbardziej ci odpowiadają, jak
zminimalizować czas upływający od naciśnięcia spustu migawki do zrobienia
zdjęcia, jak szybko zmieniać ustawienia. Może to trochę potrwać, ale w końcu
się przyzwyczaisz. Twoje problemy prawdopodobnie wynikają z tego, że
cyfrówki potrafią być oporne, a ich obsługa może przyprawić o ból głowy.
Zwłaszcza na początku. Poradzisz sobie.
Artystyczne oblicze
Ale nie tylko o tym.
To, o czym mówisz nazywa się "responsywnością" - to coś, o czym znaczna
część fotografujących (czy to cyfrą czy analogiem) nie ma dziś pojęcia,
ponieważ całe pokolenie wychowało się na autofokusie, a część nawet na
cyfrówkach. Ty to nazywasz "jednością z obrazem". Dla niektórych to może
zbyt poetyckie, ale wiem, o co ci chodzi. Mówiąc nieco prościej znaczy to,
że aparat robi dokładnie to, co mu każesz, robi to bardzo, bardzo szybko, a
w dodatku nie musisz o tym myśleć (czyli nic nie rozprasza twojej uwagi).
Systemy "automatyzujące" fotografowanie i dodatkowe funkcje, które muszą
zadziałać między impulsem do naciśnięcia spustu, a wykonaniem zdjęcia nie
pomagają. Na przykład od połowy lat 80-tych, kiedy to autofokus zaczął być
powszechnie stosowany, producenci aparatów robią, co mogą, żeby ich systemy
automatycznego ustawiania ostrości były jak najszybsze, ale to i tak jest
jakaś przeszkoda między tobą a zdjęciem. Dodatkowe funkcje często
przeszkadzają, bo trzeba je ustawić, zanim będziesz mógł zrobić zdjęcie.
Dlatego przez całą moją karierę (używam tego terminu w bardzo luźnym
znaczeniu) nauczyciela i dziennikarza fotograficznego uparcie krytykowałem
aparaty ze zbyt dużą ilością wodotrysków i szkła zmiennoogniskowe. Ani jedno
ani drugie nie jest samo w sobie złe, ale jedno i drugie źle działa na
responsywność.
Rasowe źrebaki,
Kentucky. Leica M6, 35 mm f/2 "Pre-ASPH" Summicron. To
zdjęcie zostało zrobione na XP2, a nie Tri-X'ie, ale założenie pozostaje to
samo. (Copyright 1992 Michael C. Johnston)
To właśnie dzięki responsywności produkowane według 50-letnich wzorów Leiki
M wciąż są bardzo cenione przez fotografów - mimo swojej technologicznej
przeciętności i braku wielu funkcji. Leiki M mają bardzo, bardzo niewiele
elementów sterujących; żeby zrobić zdjęcie musimy wykonać zaledwie cztery
czynności: ustawić ostrość, przysłonę, czas migawki i nacisnąć spust. (W M7
wystarczy sprawdzić, jaki czas ustawił aparat.) Niezwykle istotny jest fakt,
że każda czynność jest wykonywana za pomocą oddzielnego elementu: nie da się
przekręcić kółka funkcji nie w tę stronę co trzeba i przypadkowo ustawić
korektę ekspozycji zamiast przysłony albo czegokolwiek innego. W porządnym
aparacie jeden element sterujący ustawia jedną zmienną - nie ma mowy o
pomyłce. Doświadczeni użytkownicy Leiek mają wszystko (albo prawie wszystko)
ustawione, zanim podniosą aparat do oka. Jedyna rzecz, której nie da się
ustawić wcześniej (chodzi o zwolnienie spustu migawki) błyskawicznie reaguje
na działanie fotografa - od naciśnięcia spustu do wykonania zdjęcia upływa
zaledwie 18 milisekund. Dopiero niedawno kilka innych aparatów zbliżyło się
do tego wyniku. Fotograf, który dobrze wyczuł spust migawki Leici, może z
wielką precyzją wybrać moment, w którym zrobi zdjęcie.
Ważne, żeby sobie uświadomić, że WŁAŚNIE TO PRÓBUJĄ OSIĄGNĄĆ NOWOCZESNE
APARATY. Kiedy Garry Winogrand wychodził ze swojego mieszkania na ulicę,
oceniał światło, ustawiał czas migawki i przysłonę. Znał to światło, znał
swój film i wiedział, jak osiągnąć najlepsze rezultaty. Niezależnie od tego,
czy aparat ma 32-polową matrycę, którą obsługuje skomplikowany algorytm
zapisany na chipie czy może mierzy światło tysiącem malutkich czujników
kolorów, jak skomplikowany by nie był system pomiaru światła, zawsze stara
się zrobić jedno - ustawić odpowiedni czas migawki i wartość przysłony.
Robert Frank nauczył się ustawiać ostrość w swojej Leice oceniając odległość
od fotografowanego obiektu na oko, a pozycję pierścienia ostrości na czuja -
dzięki temu mógł ostrzyć podnosząc aparat do oka. Niezależnie od tego, jak
skomplikowany i szybki jest autofokus najnowszej Wunderkamery - może nawet
mieć całą flotę czerwonych stateczków kosmicznych pokazujących w wizjerze
punkt ostrości albo najnowszy super-hiper czujnik AF - i tak chodzi o jedną
rzecz: właściwe ustawienie ostrości.
Znaczna część rozwiązań technicznych wykorzystanych w konstrukcji
nowoczesnych aparatów ma pozwolić amatorom zrobić automatycznie (bez
koniecznego treningu) to, czego zapaleni fotografowie się uczą, co ćwiczą od
ponad wieku.
Twarzą w twarz z rzeczywistością
Nie mam zbyt dużego doświadczenia z cyfrówkami. Nie jestem też ekspertem od
wypasionych aparatów plastik-fantastik z wielkimi zoomami, które tak kochają
niektórzy zawodowcy i nadziani amatorzy (F5, EOS-1v, itp.). Jednak używałem
w życiu znacznie więcej aparatów niż większość ludzi. Doszedłem do wniosku,
że aparat, którym fotografujemy, wpływa na efekty, jakie osiągamy i że różne
aparaty uczą różnych rzeczy.
Niektórzy poczuli się nieco nieswojo, kiedy raz czy dwa przeczytali, że
uważam, że każdy fotograf wiele by się nauczył fotografując przez rok tylko
Leicą z jednym szkłem. Czy to konieczne ? Pewnie, że nie. Ale
naprawdę uważam, że to dobra lekcja: uczy wielu ważnych umiejętności. Myślę,
że skorzystaliby na tym nawet fotografujący wielkim formatem. (Co prawda do
nich nie należę, ale przerobiłem kiedyś podobną lekcję: na początku lat
80-tych przez rok robiłem zdjęcia kamerą 4 x 5 cali. I tak - nauczyłem się
paru rzeczy, o których wcześniej nie wiedziałem. To nie jest mój styl
fotografowania, ale cieszę się, że to zrobiłem.)
Spójrzmy prawdzie w oczy: w naszych czasach wiele osób (a zwłaszcza
miłośnicy fotografii) nie ma czasu albo samodyscypliny, żeby nauczyć się
oceniać warunki oświetleniowe na oko albo używać ręcznego światłomierza
(mają za to rodziny i absorbującą pracę). Wiele osób nie ćwiczy ręcznego
ostrzenia wystarczająco wytrwale, żeby być dokładniejszym od autofokusa.
Większość też nie ma ani czasu, ani odpowiedniego sprzętu czy wolnej
przestrzeni, żeby samodzielnie wywoływać filmy i robić odbitki.
Cyfra to dla nich ogromna wygoda. Doskonale nadaje się do nauki, bo zdjęcia
nic nie kosztują, a do tego można natychmiast obejrzeć efekty. Świetnie się
nadaje dla tych, którzy nie wierzą w swoje umiejętności i nigdy nie są
pewni, co udało im się zarejestrować na filmie - mogą błyskawicznie zobaczyć
rezultaty swojej pracy. Jeszcze bardziej przyda się osobom, które chcą robić
odbitki, ale albo nie mają ciemni, albo nie znają się na pracy w niej -
wystarczy drukarka, Photoshop albo coś podobnego i sejf pełen kasy na
atrament. To świetna zabawa. Takie jest przynajmniej moje zdanie.
Czy to coś lepszego niż cała reszta? Nie chcę zabrzmieć, jak zacofany
troglodyta, ale odpowiedź brzmi nie . To tylko kolejne narzędzie.
Spełnia jedne życzenia, ale ignoruje inne. Jednym spodoba się bardziej niż
innym. Więc jeśli chcesz zostać przy swoim manualnym aparacie i trzech
obiektywach, proszę bardzo. Nie ma w tym nic złego.
Photoshop i Epson bardzo się starają, żeby zastąpić ciemnię tak samo, jak
nowoczesne funkcje aparatów zastąpiły (do pewnego stopnia) konieczność
podejmowania decyzji i czysto techniczną umiejętność "wyczucia" aparatów,
czyli to, w czym fotografowie starej daty są mistrzami. To bardzo wygodna
sprawa i nie należy się z tego wyśmiewać. Ale niektórzy zostaną przy ciemni.
Mam znajomego (Ctein), który poświęcił kilkadziesiąt lat na doskonalenie
niezwykle trudnej i dającej piękne rezultaty techniki transferu barwników
(dye-transfer
- więcej szczegółów znajdziecie
tutaj ,
przyp. tłum.). Tyle że cyfra jest w tej chwili w stanie osiągnąć 80 % takich
samych efektów w bardzo łatwy sposób i bez konieczności posiadania wielkiej
wiedzy i doświadczenie Cteina. Robi wrażenie.
Warto też sobie uświadomić, że wielu, a prawdopodobnie nawet większość
zagorzałych fanatyków Leici nie jest mistrzami w fotografowaniu tymi
aparatami. Robią za mało zdjęć. Za mało ćwiczą. Są tak samo niezgrabni, jak
pani Fotoentuzjastka z jej kosmiczną Japońską kamerką-do-wszystkiego z serii
plastik-fantastik, tak samo, jak pan Kowalski z jego kompaktem.
Odpowiedź
Wracając do twojego pytania - ja chyba wolę opcję "Contax i Tri-X". (Ale
przemianujmy ją może na "mały obrazek i Tri-X".) Częściowo dlatego, że
pracuję w ten sposób od 22 lat. Poza tym lubię efekty, jakie daje taka
kombinacja - co prawda wydruki atramentowe są całkiem ładne, ale zdążyłem
już polubić sposób robienia odbitek w czerni i bieli, a moje odbitki mi się
podobają. (Muszę też przyznać, że lubię robić odbitki. Oczywiście wy nie
musicie tego lubić.) Najprawdopodobniej zostanę przy swoich starych metodach
pracy, ale z drugiej strony nie mówiłbym tego z taką łatwością i pewnością,
gdybym przez mniej więcej rok nie fotografował cyfrówką.
Gdybym miał porównać cyfrę Sony F-707, którą kiedyś miałem z Leicami M6,
które też polubiłem, musiałbym chyba dać im podobną ocenę pod względem
radości z używania tych aparatów i podstawowych możliwości. Oczywiście to
zupełnie różne kamery. Pozwalają osiągnąć bardzo odmienne efekty w równie
odmienny sposób. Oba mają swoje silne i słabe strony.
Skoro kiedyś powiedziałem, że każdy fotograf powinien przez rok fotografować
wyłącznie Leicą i jednym szkłem, czy powiedziałbym dziś to samo na temat
cyfry? Myślę, że w tym wypadku odpowiedź brzmi "tak". Jakość, jaką oferują
cyfrówki jest całkiem wystarczająca. To nowe doświadczenie, które uczy
nowych rzeczy. Trzeba tego spróbować.
Ponieważ prosiłeś o radę, oto ona: kup F-828 i uwierz, że dzięki odrobinie
wytrwałości uda ci się opanować wszystkie menu i nauczysz się intuicyjnej
obsługi bez ograniczania swojego wpływu na to, co robi aparat. Ale nie
pozbywaj się tego starego manuala. Tak na wszelki wypadek.
----
Mike Johnston
Zajrzyjcie na stronę Mike'a
www.37thframe.com
. Warto też przeczytać jego felietony drukowane w miesięczniku Black
& White Photography.
W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu
PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego
periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z
najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego
ostatniej dekady.
Co niedziela Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w
którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych
zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.
Mike Johnston